poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wakacje remontowe

Strasznie przepraszam, że tak znikłam bez wieści. Z dnia na dzień postanowiłam o przeniesieniu się na teren "budowy" w warunki iście spartańskie. Na ten czas zamknęłam sklepik, ale to jest tylko czasowy zabieg, powrót do normalnego funkcjonowania sklepiku przewiduję około połowy lipca. Od wczoraj mam komputer i internet oraz łóżko zamiast materaca na podłodze. Tak, że już jest dobrze.

Roboty posuwają się do przodu, wijemy swoje własne gniazdko.

A dziś zamiast motków i dzianin sielskie klimaty. Leciwy gęsior Krzywousty w pracy (o gęsiorze pisałam nieco więcej TU) - dostał kilka dni temu dziesięcioro gęsich dzieci pod opiekę. Chodzi wkoło gęsiąt i z iście ojcowskim zapałem się nimi opiekuje, przeganiając ewentualnych intruzów.

  




poniedziałek, 23 czerwca 2014

O rzędach skróconych, Vampirze i włóczkożernych kotach

W poprzednim poście czyli TU wyrażałam swój niepokój co do własnych umiejętności i możliwości, to znaczy zastanawiałam się półgębkiem, czy uda mi się przebrnąć przez rzędy skrócone w Vampirze. I faktycznie, początki były nieco zamieszane, już przechodziło mi przez myśl, że nie dam rady, bo za pieruna nie umiałam zrozumieć tych obrotów drutami... Ale myślę sobie po chwili - Kobieto, skoro ludzie to wymyślili, to znaczy, że to jest OGARNIALENE. A jak już poszło, jak już zaskoczyłam, zapamiętałam i objęłam rozumkiem, to zakochałam się na zabój i nie tylko nie odpuszczę temu vampirowi, ale już się zastanawiam nad następnym, może z kilku różnych, także cieniowanych włóczek, jak to lubi robić Dorota.

W każdym razie jeśli ktoś się obawia rzędów skróconych, to niech wie, że kompletnie nie ma się czego obawiać. Justyna w Vampirze opisuje wszystko logicznie i podrzuca dobry filmik. Wprawdzie jest tam dużo pisaniny, wiele słów na raz, ale przyjmuję, że widocznie tak trzeba. Oczywiście jak już się pojmie, to wszystko jest absolutnie na swoim miejscu.

Wiem, że większość dziewiarek tu zaglądających  to drutowe wyjadaczki, że robicie "cuda na kiju", a nawet na dwóch kijach ;) Ale mnie w mojej trudnawej drutowej drodze (zaczynałam milion razy na przekroju wielu lat, aż wreszcie się udało) niezmiernie cieszą kolejne pokonywane szczebelki na drutowej drabince. Tak, że umiem już robić rzędy skrócone i bardzo mi się to kręcenie drutami podoba.

A sama chusta... może nie ma jej jeszcze tak wiele (po pruciu i dodaniu drugiej nitki), ale to może i lepiej, bo tym więcej zabawy przede mną :)




W rzeczywistości kolor idzie bardziej w stronę malachitowej zieleni i turkus nie jest kolorem dominujący, ale i tak blogger trochę "wyciągnął" kolory.

Gdyby ktoś nie dostrzegł kociej łapy na pierwszym zdjęciu (dobierającej się już do nitek i żyłki), to przedstawiam koci pysk z kocimi zębiskami, chwytającymi każdy nadarzający się motek, nawet gdy pańcia patrzy... Kotka wcale nie wącha motka, ona go KRADNIE w żywe oczy. Oba koty doskonale wiedzą, że nie wolno, ale nie potrafią się oprzeć mechatym kłębkom.


Ale od czego człowiek ma pomyślunek? 

Kiedyś kiedyś prezentowałam misę terakotową do włóczki - chociażby w TYM poście. Misa jest śliczna, piękna, elegancka i charakterna, szkopuł w tym, że jest niezamykana i NIEANTYKOCIA. Jest na pewno wspaniałym gadżetem dla osób bez kotów albo z kotami, które nie są "psami na włóczki", ale dla mnie niestety, posiadaczki motkolubnych potworów, misa jest narzędziem wysokiego ryzyka, bo zostawienie ma moment misy bez nadzoru owocuje rozniesieniem robótki lub motka po mieszkaniu... Wobec tego musiałam się zaopatrzyć w narzędzie bardziej zmyślne i antykocie, czyli w wiaderko na drobiazgi, zakupione w Netto, za całe 9.99 zł. Mam je już jakiś czas i służy idealnie, jest zamykane na małe zatrzaski i moja pomysłowa kotka nie jest w stanie go otworzyć, tak jak innych, jedynie przykrywanych pudełek.Chłop mój osobisty stwierdził, że to wielce sadystyczne, pokazywać kotom motki przez przezroczyste pudełko, które jest tak dobrze zamknięte, że koty nie mogą do niego dotrzeć... A ja chyba odczuwam pewien rodzaj przyjemności, po tym wszystkim co z sierściuchami i robótkami przeszłam. A dobrze Wam tak...



W tle jeden z notorycznych złodziei, czyli Marcel. Choć tak naprawdę, to nie on jest tu prowodyrem. To kocica jest maniakalną złodziejką włóczek. Marcelek ma raczej podejście - skoro jest zabawa, to się pobawię, co będę stał z boku jak jakieś ciele. To Masza otwiera pudła, włamuje się do szaf i szuflad w poszukiwaniu motków i robótek.

Czy u Was jest tak samo? A może macie koty nie reagujące na kolorowe motki i nitki?
Bo, że większość dziewiarek i włóczkoholiczek ma koty, to już zostało dawno udowodnione ;)))
Pozdrówka serdeczne :)

piątek, 20 czerwca 2014

Chusta Freesia

Oto moje nowe dzieło udziergane przy okazji oglądania na necie "Cudownych lat" - taki powrót do przeszłości  sobie zrobiłam




Wzór tej chusty oczarował mnie maksymalnie, nawet sciągnęłam sobie fotkę i zapisałam wśród inspiracji, ale nie zapisałam wzoru (byłam pewna że zapisałam) i gdy przyszło co do czego, okazało się, że wzór trzeba poszukać od nowa. Ale udało się go znaleźć TUTAJ

Jak widać na zdjęciach chusta jest nieco asymetryczna, dziergana w dziwaczny sposób, ni to od czubka, ni od boku, pierwszy raz się z taką metodą spotkałam, ale coś czuję, że nie ostatni, bo strona projektantki pełna jest niesztampowych, prostych i fajnych wzorów chust.

Wzór jest  kretyńsko prosty, myślę, że małpa, po drutowym przeszkoleniu, też by sobie z nim poradziła - czyli coś w sam raz dla mnie :DDD  bo ja kocham wzory bezmyślne, gdzie się leci, przerabia i nie trzeba się prawie wcale zastanawiać, za to można się skupić na filmie czy rozmowie. Cały wzór zajmuje pół strony A4. Ale pomimo swojej prostoty, a może właśnie ze względu na nią, wzór baardzo mi się spodobał.

Chustę zrobiłam nieco większą niż we wzorze (bez problemu można tu manipulować wielkością), zeszło mi na nią jakieś 350 gram włóczki Ecco Zitrona (220m/100g) własnoręcznie ufarbowanej na kolor złotej ochry z niewielkim dodatkiem brązu, pomarańczu oraz żółci. Druty 4,5 mm.




Po zakończeniu chusty i jej wypraniu, okazało się, że nie mam jej gdzie zblokować. Chusta jest bardzo duża - rozpiętość "ramion" to prawie 300cm - i nie mam takiego łóżka, a tym bardziej styropianu, na którym mogłabym ją rozłożyć i przyszpilić. Z braku laku "blokowanie" odbyło się tak:



Nawet nie najgorzej to wyszło, pominąwszy deszcz jaki w międzyczasie lunął i zmoczył prawie suchą dzianinę.



Dzięki podpowiedziom Moniusi udało mi się zrobić taki ładny łańcuszkowy brzeg


 
Teraz chyba pora na Vampira (jeśli przebrnę przez rzędy skrócone), mam już nawet ufarbowaną włóczkę.

A na koniec Marcel na tarasie. Taki to pożyje!!! 



czwartek, 19 czerwca 2014

Nowości w sklepiku

Wreszcie i nareszcie... od rana siedzę i wrzucam wełenki do sklepiku a Dawanda w ogóle nie współpracuje. Ale udało się i mam nadzieję, że nie będzie żadnych zonków z wyświetlaniem się zdjęć.



W każdym razie w sklepiku jest już 13 nowych włóczek, a w tym 5 całkiem nowych i pięknych farbowanek na bazie włókiem dziecięcia alpaki oraz morwowego jedwabiu. Włókno cudne!  Mam tę włóczkę od jakiegoś czasu, ale jakoś tak chodziłam koło niej, jak ten lisek koło drogi, w obawie, że coś spierniczę. Aż wreszcie się przemogłam i okazało się, że ta włóczka to marzenie farbiarki. Mogłabym już w życiu nie farbować nic poza tą przędzą. Oby w roli dzianiny sprawdzała się równie dobrze.

Kolory wyszły mi bardziej spokojne, zrównoważone, mniej szalone. Może się Wam spodobają. 

Tak więc zapraszam do sklepiku LINK , tam znajdziecie wszystkie dane o składzie i metrażu.

wtorek, 17 czerwca 2014

Wygrałam szal :)

 Kilka, a może to już kilkanaście dni temu, w pewnej fajnej rozdawajce na blogu Wełniany ciuszek udało mi się jakimś cudem nie z tej ziemi, wygrać ten oto piękny i misterny szal


I nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że to jest precedens na miarę międzynarodową ;) Ja coś wygrałam!!! I to nie byle jakie coś. Na razie oglądam i podziwiam, może kiedyś się odważę ponocić ;) Razem z szalem otrzymałam książkę o robótkach szydełkowych, która na pewno przyda się podczas aranżacji nowego mieszkanka.

Oprócz tego, że szal jest delikatny, piękny i idealnie udziergany, ma jeszcze wplecione koraliki (mam nadzieję, że je widać na zdjęciu).


Agnieszko, bardzo, bardzo Ci dziękuję i przepraszam, że dopiero teraz o tym piszę... Szal jest cudowny :)

A co u mnie... ano jedną nogą jestem na wsi, drugą wciąż w mieście... w międzyczasie farbuję, suszę i dziergam (kończę właśnie kolejną chustę), maluję ściany, aranżuję wnętrza -przysparzając roboty Chłopu - i szykuję się do ostatecznej przeprowadzki. Ale o tym wszystkim  następnym razem. Dziś tylko mały zwiastun.

W promieniach porannego słońca

czwartek, 12 czerwca 2014

Na czasie - naturalny żel na oparzenia słoneczne

Chłop mój osobisty malował wczoraj płot. I oczywiście jak to na chłopa przystało, wzbraniał się rękami i nogami przed kremem z filtrem UV. Wieczorem, spalony na raka, dalej obstawał przy tym, że żadne specyfiki mu nie są potrzebne. Ale ja, nauczona doświadczeniem i świadoma tego, że jak tylko się umyje i położy to zacznie się pieczenie, dmuchanie, kwilenie itd, uparłam się by pojechać do apteki po siemię lniane. Chłop, po zaaplikowaniu mu lnianego żelu na poparzone miejsca, przyznał, że to niesamowity specyfik, przynoszący natychmiastową i trwałą ulgę. Koszt - 4 złote za paczkę niemielonego siemienia. Bije na głowę wszelkie pianki, kremy, żele i inne gotowe (i nierzadko drogie) medykamenty.




Aby zrobić żel z siemienia lnianego wystarczy 5 łyżek ziaren lnu zalać  3 szklankami wody, gotować ok  15 minut na wolnym ogniu a następnie wystudzić. W trakcie studzenia woda zgęstnieje i powstanie żelik, który należy nanieść na poparzone partie skóry i zostawić do wchłonięcia. Gdy żel się wchłonie i ściągnie, czynność powtarzać.

Specyfik można przechowywać przez kilka dni w lodówce.

Chłop bez problemu przespał noc.

sobota, 7 czerwca 2014

Warsztaty przędzenia i farbowania - już wkrótce

Już w przyszły weekend w Poznaniu, w pracowni Agnieszki Jackowiak "Hobby-wełna" będę prowadzić kolejne warsztaty przędzenia na kołowrotku oraz artystycznego farbowania wełny .

Nowością będą warsztaty przędzenia na wrzecionie.

Zainteresowanych proszę o kontakt z Agnieszką pod adresem e-mail: info@hobby-welna.pl 

Dokładne terminy warsztatów:

przędzenie na wrzecionie:
13 czerwca (piątek) godz. 16.30 - 20.30
 

barwienie artystyczne: 
14 czerwca (sobota) godz. 9.00 - 14.00

przędzenie na kołowrotku: 

14 czerwca (sobota) 16.00 - 20.00
cd. przędzenia: 15 czerwca (niedziela) godz. 10.00 - 13.00


Zapraszam serdecznie